- Dzień dobry tato - rzuciła beztrosko wchodząc do kuchni i pocałowała ojca w policzek.
- Dzień dobry. Śniadanie już prawie gotowe - spojrzał w jej stronę z wielkim uśmiechem. Zawsze zastanawiał się kiedy ona tak szybko rośnie. Ten czas, który spędzała w swojej szkole mijał im tak wolno. A ona za każdym razem wracała odrobinę inna. Bardziej odważna i z coraz większą wiedzą. Dobrze wiedział jak kochała tą swoją szkołę magii.
- Dziękuję - jak tylko zobaczyła przed sobą talerz parujących naleśników od razu wpakowała sobie kawałek do ust. Nikt nie robił tak dobrych jak jej ojciec. A może był to sentyment związany po prostu z domem? Sama nie wiedziała.
- Spakowana? - Pokiwała głową twierdząco. - Doskonale. Zjedz i powinniśmy ruszać aby uniknąć korków.
- Wiem tato. Powtarzamy ten schemat co roku - mruknęła z pełną buzią, a potem nagle spoważniała. Zdała sobie sprawę kto tak robił i gdyby mogła zganiłaby za to samą siebie. Najwyraźniej zbyt wiele czasu spędzała z Ronaldem.
- Hermiona - usłyszała głos swojej mamy, a potem utonęła w uścisku swojej rodzicielki, która z każdą chwilą ściskała ją coraz mocniej i mocniej.
- Mamo proszę cię, tylko nie płacz. Przecież wrócę - i dokładnie w tej chwili, w której wypowiedziała te słowa w jej gardle pojawiła się ogromna gula. Bo nie mogła być tego taka pewna. Niczego nie mogła być pewna. Zło było coraz bliżej i miało coraz większą moc. A dzień ostateczny zbliżał się coraz szybciej i nikt już nie mógł go odwlekać.
- Wiem. Ja po prostu będę strasznie tęsknić - chlipnęła po cichu.
- Będę pisać. Jak zawsze - pocałowała mamę w czoło i dopiła swoje kakao, które uwielbiała.
- Czas ruszać - wesoły okrzyk Pana Granger postawił ją na nogi. To już za moment, już za chwilę. Być może widzi rodziców po raz ostatni. Szybko zerknęła na swój dom i powędrowała w kierunku wyjścia. Jej ojciec wpakowywał już kufer do bagażnika samochodu, a ona rozglądała się za swoim rudym kugucharem, który pewnie polował jeszcze gdzieś na myszy. Zupełnie jakby w Hogwarcie miało ich zabraknąć.
- Krzywołap - zawołała rozglądając się na boki, a po chwili poczuła jak coś miękkiego owija się wokół jej kostki. Spojrzała w dół, a potem zabrała zwierzaka na ręce i sama wsiadła do samochodu. Auto ruszyło z piskiem opon, a oni już po chwili pędzili przez wszystkie ulice Londynu. Miasto wydawało się być takie spokojne, jakby nikt nie zdawał sobie sprawy z nadchodzących wydarzeń. A ona starała się zapamiętać każdy najmniejszy fragment tego krajobrazu, żeby wracać do niego w trudnych chwilach. Parę chwil później jej oczom ukazał się ogromny budynek stacji King's Cross. Odebrała swój kufer od ojca i klatkę Krzywołapa, w którą go wcisnęła. Spojrzała na rodziców i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie musicie ze mną wchodzić. Będę pisać. Na pewno - przytuliła się do nich obojga, a potem zabrała swoje rzeczy i udała się do środka. Za każdym razem czuła takie samo podekscytowanie jakby to miał być ten pierwszy tak przejmujący przejazd do szkoły. Tymczasem był to już ostatni i być może dlatego była tak sentymentalna. Wzrokiem odszukała peron dziewiąty i dziesiąty i odpowiednią barierkę przez, którą należało przejść. Zrobiła głęboki wdech i ruszyła przed siebie. Sekundę później już słyszała gwar wszystkich rozmów dobiegających ze wszystkich stron. Znalezienie przyjaciół nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Rude czupryny były widoczne z daleka. Zanim udało jej się stanąć koło nich już usłyszała swoje imię z daleka.
- Tak, tak. Was też dobrze widzieć - odkrzyknęła z radością i znów utonęła w uściskach.
- Gotowa na kolejny rok przygód?
- Na to nigdy nie można być przygotowanym - i chociaż na jej twarzy widniał uśmiech w jej sercu królował niepokój i obawa.
***
Zdecydowanie wyszłam z wprawy. Ale pierwszy rozdział jest. I jest dokładnie taki jak chciałam kiedy wymyśliłam tą historię. Standardowy, bez niespodziewanych zwrotów akcji. Bez ochów i achów, bez diametralnych zmian w postaciach. Historia będzie z biegiem czasu się rozkręcać. A jako, że to moja radosna twórczość - nie należy liczyć, że będzie zgodna z oryginałem. Bo najzwyczajniej w świecie znam ten świat właśnie z Dramione. Książki czytałam lata temu więc niewiele pamiętam. Tak czy inaczej - życzcie mi powodzenia żebym wytrwała w projekcie, który chodził za mną odkąd przeczytałam pierwsze Dramione z pięć czy sześć lat temu.