sobota, 8 sierpnia 2015

Pierwszy

Brązowowłosa dziewczyna spoglądała na świat przez okno swojego pokoju. Słońce dopiero co pojawiło się na horyzoncie, ale ona była już na nogach. Nigdy nie była osobą, która nade wszystko ceniła sobie możliwość długiego snu. Wręcz przeciwnie. Preferowała wczesne wstawanie, ale i też lubiła szybko kłaść się do łóżka. Dziś nie było inaczej. W jej głowie kotłowały się setki myśli. Sądziła, że może kubek kawy i widoki, które tak lubiła jej pomogą. Za parę godzin miała po raz ostatni stanąć na peronie dziewięć i trzy czwarte i po raz ostatni udać się do Hogwartu. Rozpoczynała siódmy rok nauki i wiedziała, co się z tym wiązało. Czuła chłodny oddech śmierci na własnym karku. Bo nad wyraz dobrze wiedziała, że ktoś polegnie. Nawet jeśli dobro zwycięży ktoś naprawdę straci życie. Czasem wolałaby być zwykłą mugolką, która nie ma pojęcia o istnieniu magii. Dlatego tak bardzo ceniła sobie te zwykłe chwile, w których mogła pozwolić sobie na mały oddech i uspokojenie pędzącego natłoku kontemplacji. Ona zawsze była rozdarta. Bo należała do dwóch światów, a oba z nich kochała równie mocno, ale wiedziała więcej niż by mogła i dlatego też spoczywała na niej większa odpowiedzialność. Od zawsze uwielbiała się uczyć więc jej wiedza była naprawdę ogromna i być może to dlatego nigdy nie bujała w obłokach. Zawsze twardo stąpała po ziemi i dopiero krótkie rozmowy z przyjaciółmi w pokoju wspólnym ich domu potrafiły sprawić, że na jej twarzy wykwitał szeroki uśmiech. Kochała ich. I wiedziała, że kiedy przyjdzie pora być może będzie musiała oddać za nich życie, zrobić wszystko żeby przeżyli i żeby to ta dobra strona zwyciężyła. Westchnęła przeciągle i zeskoczyła z okiennego parapetu. Odstawiła pusty kubek na swój mały stolik nocny i domknęła swój wielki brązowy kufer. Była spakowana już dawno, ale zawsze wolała mieć dodatkowe opcje. W razie jakby czegoś zapomniała albo rozmyśliła się co do włożonych już w niego rzeczy. Poprawiła swój sweter i ponownie wzięła kubek do ręki, a potem zeszła na dół. Do jej nozdrzy dobiegł już zapach jej ulubionych naleśników, co oznaczało, że jej  tata z pewnością też był już na nogach. Uśmiechnęła się do siebie. To już ostatni raz kiedy ma taką okazję. 
- Dzień dobry tato - rzuciła beztrosko wchodząc do kuchni i pocałowała ojca w policzek.
- Dzień dobry. Śniadanie już prawie gotowe - spojrzał w jej stronę z wielkim uśmiechem. Zawsze zastanawiał się kiedy ona tak szybko rośnie. Ten czas, który spędzała w swojej szkole mijał im tak wolno. A  ona za każdym razem wracała odrobinę inna. Bardziej odważna i z coraz większą wiedzą. Dobrze wiedział jak kochała tą swoją szkołę magii. 
- Dziękuję - jak tylko zobaczyła przed sobą talerz parujących naleśników od razu wpakowała sobie kawałek do ust. Nikt nie robił tak dobrych jak jej ojciec. A może był to sentyment związany po prostu z domem? Sama nie wiedziała.
- Spakowana? - Pokiwała głową twierdząco. - Doskonale. Zjedz i powinniśmy ruszać aby uniknąć korków.
- Wiem tato. Powtarzamy ten schemat co roku - mruknęła z pełną buzią, a potem nagle spoważniała. Zdała sobie sprawę kto tak robił i gdyby mogła zganiłaby za to samą siebie. Najwyraźniej zbyt wiele czasu spędzała z Ronaldem.
- Hermiona - usłyszała głos swojej mamy, a potem utonęła w uścisku swojej rodzicielki, która z każdą chwilą ściskała ją coraz mocniej i mocniej.
- Mamo proszę cię, tylko nie płacz. Przecież wrócę - i dokładnie w tej chwili, w której wypowiedziała te słowa w jej gardle pojawiła się ogromna gula. Bo nie mogła być tego taka pewna. Niczego nie mogła być pewna. Zło było coraz bliżej i miało coraz większą moc. A dzień ostateczny zbliżał się coraz szybciej i nikt już nie mógł go odwlekać. 
- Wiem. Ja po prostu będę strasznie tęsknić - chlipnęła po cichu.
- Będę pisać. Jak zawsze - pocałowała mamę w czoło i dopiła swoje kakao, które uwielbiała.
- Czas ruszać - wesoły okrzyk Pana Granger postawił ją na nogi. To już za moment, już za chwilę. Być może widzi rodziców po raz ostatni. Szybko zerknęła na swój dom i powędrowała w kierunku wyjścia. Jej ojciec wpakowywał już kufer do bagażnika samochodu, a ona rozglądała się za swoim rudym kugucharem, który pewnie polował jeszcze gdzieś na myszy. Zupełnie jakby w Hogwarcie miało ich zabraknąć.
- Krzywołap - zawołała rozglądając się na boki, a po chwili poczuła jak coś miękkiego owija się wokół jej kostki. Spojrzała w dół, a potem zabrała zwierzaka na ręce i sama wsiadła do samochodu. Auto ruszyło z piskiem opon, a oni już po chwili pędzili przez wszystkie ulice Londynu. Miasto wydawało się być takie spokojne, jakby nikt nie zdawał sobie sprawy z nadchodzących wydarzeń. A ona starała się zapamiętać każdy najmniejszy fragment tego krajobrazu, żeby wracać do niego w trudnych chwilach. Parę chwil później jej oczom ukazał się ogromny budynek stacji King's Cross.  Odebrała swój kufer od ojca i klatkę Krzywołapa, w którą go wcisnęła. Spojrzała na rodziców i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie musicie ze mną wchodzić. Będę pisać. Na pewno - przytuliła się do nich obojga, a potem zabrała swoje rzeczy i udała się do środka. Za każdym razem czuła takie samo podekscytowanie jakby to miał być ten pierwszy tak przejmujący przejazd do szkoły. Tymczasem był to już ostatni i być może dlatego była tak sentymentalna.  Wzrokiem odszukała peron dziewiąty i dziesiąty i odpowiednią barierkę przez, którą należało przejść. Zrobiła głęboki wdech i ruszyła przed siebie. Sekundę później już słyszała gwar wszystkich rozmów dobiegających ze wszystkich stron. Znalezienie przyjaciół nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Rude czupryny były widoczne z daleka. Zanim udało jej się stanąć koło nich już usłyszała swoje imię z daleka.
- Tak, tak. Was też dobrze widzieć - odkrzyknęła z radością i znów utonęła w uściskach.
- Gotowa na kolejny rok przygód?
- Na to nigdy nie można być przygotowanym -  i chociaż na jej twarzy widniał uśmiech w jej sercu królował niepokój i obawa.


***

Zdecydowanie wyszłam z wprawy. Ale pierwszy rozdział jest. I jest dokładnie taki jak chciałam kiedy wymyśliłam tą historię. Standardowy, bez niespodziewanych zwrotów akcji. Bez ochów i achów, bez diametralnych zmian w postaciach. Historia będzie z biegiem czasu się rozkręcać. A jako, że to moja radosna twórczość - nie należy liczyć, że będzie zgodna z oryginałem. Bo najzwyczajniej w świecie znam ten świat właśnie z Dramione. Książki czytałam lata temu więc niewiele pamiętam. Tak czy inaczej -  życzcie mi powodzenia żebym wytrwała w projekcie, który chodził za mną odkąd przeczytałam pierwsze Dramione z pięć czy sześć lat temu.

2 komentarze:

  1. Krotkie, ale mimo wszystko podoba mi się. Czekam na rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Doberek~!
    Byłam pewna, że zaczęłam obserwować bloga - i jakie było moje zdziwienie, gdy na niego weszłam i mym oczom ukazał się pierwszy rozdział! Zaraz sprawdzę, co namieszałam, bo mimo że była to miła niespodzianka, więcej takich wolałabym uniknąć c:
    'A ona za każdym razem wracała odrobinę inna. Bardziej odważna i z coraz większą wiedzą.' -> uwielbiam ten fragment :3 Tak ciepło mi się na sercu zrobiło, jakby to o mnie była mowa! :D
    Ale ponarzekam troszku; króciutko było! Jestem niezadowolona!
    Mam nadzieję, że się poprawisz następnym razem! :D
    Ja też znam świat HP tylko z dramione - do niedawna przeczytałam tylko pierwszą część i w sumie nic z niej nie pamiętam, bo była to lektura szkolna i chciałam to po prostu odbębnić. A ostatnio, pochwalę się, zobaczyłam pół któregoś filmu! :>
    Wywodziłabym jeszcze długo, ale niestety czas mnie goni; przed chwilą przyjechał do nas Tajwańczyk, no i polską gościnność muszę pokazać :D
    Pozdrawiam cieplutko~!
    Chociaż może nie, bo już za gorąco jest.

    OdpowiedzUsuń